piątek, 30 stycznia 2015

Karmisz? Karmię, ale butelką……




O korzyściach jakie płyną z naturalnego karmienia wie pewnie każda młoda mama. Wiem i ja, ale co z tego? Stało się tak, że nasza przygoda z karmieniem naturalnym zakończyła się w 4.miesiącu życia Hanuli. 

Butelka i co dalej?

Została nam butelka i mały problem. Mówi się wiele o tym, jak karmienie piersią buduje więź między matką, a dzieckiem. A skoro karmię butelką to co z naszą więzią? Przekopałam oczywiście cały Internet, żeby przypadkiem nie przeoczyć czegoś, co diametralnie może wpłynąć na naszą bliskość i okazało się, że kobieco-matczyna intuicja i tak zwykle właściwie nam podpowiada.
Co zrobiłam najpierw? Zamknęłam uszy :)

Skoro naturalne karmienie już mnie nie dotyczy nie słucham o jego korzyściach i o nieocenionym wpływie na rozwój dziecka. Bo po co rozbudzać w sobie wyrzuty sumienia? Mam słabość jedynie do jednego bloga o karmieniu piersią, bo bije z niego taka energia, że najzwyczajniej w świecie lubię go czytać.

A co z bliskością?

Warto natomiast rozbudzać chęci do tego, żeby również karmienie butelką było czymś wyjątkowym. Według niektórych pism zaleca się patrzenie w oczy. Ja patrzę, ale widzę tylko rozbiegany wzrok Hani skupiony na czymś innym niż mama. Ma być bliskość? Raczej jest, choć waga Hania czasami uniemożliwia mi trzymanie jej cały czas na rękach. Ale uwaga skupiona jest na jej posiłku, bo tak również być powinno.

Czy jest zamiana strony w połowie butelki? Przyznam, tego nie wiedziałam, a podobno ma to korzyści neurologiczne.

Czy dzielę się tym doświadczeniem? Staram się, dlatego tata karmi bardzo często i tym samym buduję z nią swoją własną więź.

Zasadniczo lubimy się karmić. Hania kocha jeść, a po każdym jedzeniu na twarzy widzę piękny szeroki uśmiech :)  A nasza bliskość? Jak dla mnie zachowana w 100%.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz