poniedziałek, 2 lutego 2015

Karmisz? Karmię, ale butelką... bo jestem facetem! :)

Jak to było z Żoną.

Z Żoną było tak iż... karmiła piersią z pełnym poświęceniem w pierwszym okresie życia Hani. Internet i inne matki, które oddałyby zdrowie, wygląd, siebie, samochód, męża, lewą nogę i "jędrność" (jeżeli wiecie o co chodzi;)) ciała za naturalne karmienie skutecznie zryły głowę mojej Żonie.

Taka historia, że można się wzruszyć normalnie ;)


Bardzo chciała kontynuować odżywianie naszego dziecka tym sposobem jednak stan zdrowia w tamtym czasie nie pomógł w tej sytuacji i jednak zrezygnowaliśmy z "piersi".
Pewnie inne kobiety wolałyby się poświęcić jednak my wybraliśmy możliwość poruszania się na własnych nogach, znaczy Żony mej:). Tym samym Małżonka rozpoczęła terapię farmakologiczną, która trwała ponad dwa miesiące a ćwiczenia są wykonywane do dziś i pewnie będą wykonywane jeszcze długo.
Niestety lek, który był przyjmowany nie był sprawdzony jeżeli chodzi o wpływ na zdrowie dziecka i przenikanie do mleka, czy jakoś tak.

Tough decision.


W tym momencie byliśmy w bardzo trudnej sytuacji i znaleźliśmy się między młotem a kowadłem. Presja poświęconych internetowych matek była bardzo duża. Ale jestem przekonany, że zrobiliśmy dobrze i podjęliśmy dobrą decyzję.

A jaką byście, na podstawie tych kilku faktów podjęli/podjęły decyzję?

Butelka, butelka już pusta :)

A teraz z moim Rybkiem, najpiękniejszym na świecie, siedzimy sobie i jemy mleczko. A później jest super walka z obiadkiem w sensie zupka na włosach, nosie i plecach :) tak samo w przypadku podawania deserku. I w tych momentach jest naprawdę mnóstwo czasu żeby umacniać więzi tatowo-córkowe. Najważniejsze jest to, że gdy patrzę w jej oczy to widzę, że jest szczęśliwa i chyba o to chodzi, nie? :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz