Jest dziecko. Są nowe obowiązki. Jest miło, ale i niemiło
czasami, i coś niepokojącego dzieje się z moim mężem. Fakt, sprawy majsterkowo-remonotowe
bierze na siebie z zapałem i podpiera
sporą już wiedzą. W tym kwestiach to moje absolutne guru. W mojej ręce młotka
raczej się nie ujrzy.
Ale jednak pojawienie się dziecka zmienia nie tylko kobietę.
Mój do tej pory raczej zaradny mąż, w sprawach domowych cofnął się o kilka
levelów, a ja oprócz tego, że stałam się matką to zostałam jeszcze domowych
strażnikiem porządku.
- I tak owszem nakarmię, ale ty mamo potrzymaj teraz
dziecko, podaj mi pieluchę.
- Kochanie, który słoiczek Hania je dzisiaj? A gdzie jest
miseczka? Nie wiesz gdzie ta łyżeczka, którą lubię ją karmić? Podałabyś mi śliniaczek.
- Mam ją przewinąć? Ok, a przyniesiesz mi pieluszki, bo się
skończyły? O, zabrudziła ubranko. W co mam ją przebrać? W zielone body? A gdzie
są, bo nie widzę?
Tak więc wyręczona zostaje najczęściej do takiego poziomu,
że przygotowuje cały proces, a mąż wykonuje jedynie klucz operacji.
Oczywiście przy dziecku pomaga, jak najbardziej, ale gdzie
się podziało jego domowe ogarnięcie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz